"Wszystko, co robię, robię dla Ciebe Czy ty to wiesz, czy tego nie wiesz..." Jechałam nieprzytomnie trasą, którą znam dokładnie na pamięć, a po głowie tłukły mi się w kółko te same myśli. Rower jest wspaniałym słuchaczem... słuchaczem niewypowiedzianych na głos skarg. Pełnych żalu i frustracji...
Dzisiejsza jazda była co do centymetra poświęcona dla mojej słodkiej przyjaciółki. Nienawidzę jej. NIENAWIDZĘ JEJ :( Dziś był dzień, w którym wszystko wydawało się trzy razy trudniejsze :( średni puls 142
Rekreacja na wakacjach... czyli nic ciekawego, zbuntowałam się i porzuciłam krzaki. Zachodzące słońce goniłam trasą: Wolica - Brodzica - Gozdów - Terebiniec - Alojzów - Hrubieszów - Czerniczyn - Łotoszyny - Hrubieszów - Wolica Wiatr nie przeszkadzał. Średni puls 131.
Dziś pojechałam na 50 rajd HnR. Miało być krótko (32 km) ale jakoś więcej wyszło ;) Nie zmierzyłam czasu jazdy, ale średnia to była podejrzewam około 16-17 km/h - masakra :D No ale miło jest czasem pogadać z jakimś innym szalonym bikerem, a nie tłuc się ciągle samej :) A że był to rajd jubileuszowy, to na mecie były kiełbaski z ogniska, tort i szampan, hahaha... A także konkurs z nagrodami (starzy, a jak dzieci :D)Normalnie aż musiałam wziąć w nim udział ;] Wylosowałam pytanie z mojej dziedziny (ha!, jakże bym mogła nie wiedzieć ;]): brokuł to: a) owad, b) warzywo? ;] Wygrałam półtorametrową plastkikową maczugę <rotfl> Jak później powiedziałam, że zrzekam się nagrody, bo nie mam jak jej do domu zabrać, to dostałam w zamian preparat do konserwacji BRUNOX :D Do domu wracałam okrężną drogą 12 km i już własnym tempem, w celu częściowego zużytkowania potężnej porcji tortu (a był mniammm... nieziemski ;)) Prawie mi się udało dodać zdjęcie :D
Uwolnić glikogen z mięśni... W końcu się udało wcześniej wyjść z krzaków i nie było to spowodowane ulewą :D Uwielbiam to uczucie, kiedy po dłuższej przerwie wsiadam na rower. Taki ...przypływ MOCY :D Zachodzące słońce goniłam trasą: Wolica - Czerniczyn - Metelin - Brodzica - Alojzów - Gozdów - Brodzica(ta druga) - Wolica
Wyjechałam przed południem, bo pogoda iście burzowa, a ja nie mam ochoty na jazdę z piorunami po południu ;) Trasa wymyślona w drodze, trochę pobłądzona: Wolica - Brodzica - Gozdów - Terebiniec - Terebiń - Alojzów - Brodzica (nie ta co na początku, inna... to dziwne, że w odległości 3 km są dwie miejscowości o tej samej nazwie :D) - Metelin - Łotoszyny - Hrubieszów (Carrefour) - Wolica. Walka z wiatrem... ale i tak dobrze mi się jechało. Jak widać kondycja z rana jest lepsza - średni puls 137 i ani razu nie wskoczyłam w strefę beztlenową :) Wyjechałam też sprawdzić czy biodro boli mnie bardziej niż wczoraj, kiedy to chyba rozgrzewki zabrakło czy cuś... bo już dawno mnie nie bolało, a tu wczoraj zonk :/ No ale podczas jazdy jest nie najgorzej... gorzej podczas chodzenia :/ Ehhh... starość nie radość ;) Wyjeżdżając z Hrubieszowa spotkałam starszego bikera z HnR i przejechałam z nim całe dwa kilometry, najpierw siedząc mu na kole, później się przywitałam, ponarzekaliśmy na wiatr i skręciłam w swoją stronę. Jak tylko odstawiłam rower do garażu zaczął kropić deszcz :D
W ramach odpoczynku, po wyjściu z krzaków ...porzeczek ;) Zjadłam tylko jedną muchę, a byłam przed kolacją, szkoda, liczyłam na więcej ;) Jechało mi się bardzo dobrze, ale nie mogłam dłużej, bo późno... Goniłam zachodzące słońce, szkoda, że nie mam aparatu :( Kurcze, zimno już się robi wieczorami, u Was też? ;) Trasa ta sama co zawsze: przez Brodzicę, Nieledew, Hrubieszów. Wciąż w okolicznych wioskach ludzie się na mnie dziwnie gapią :D
Co do Białowieży... nie jadę, przemyślałam i znalazłam kilka powodów, m.in. dystans ok 800 km w 7 dni - nie wiem jak by się moja koleżanka cukrzyca zachowała w tych warunkach, a nie chciałabym "w razie czego" komplikować harmonogramu wyjazdu ;) Muszę ją jeszcze potrenować trochę ;)
Do Hermesu po nowy licznik... Kupiłam Gianta za 49 zł (zapłaciłam 40 ;)), nie zwróciłam uwagi tylko, że nie mierzy czasu jazdy ani średniej prędkości :/ No nic, ale może za to wytrzyma parę sezonów ;)
Przy okazji się dowiedziałam, że mam 2 dni na zdecydowanie się czy jadę do Białowieży ( 3 dni "do", 2 dni "tam" i 2 dni "powrót"). Nie jestem pewna swojej kondycji... No ale sami herosi to tam nie jadą, więc... kusi mnie ;)
Dystans wpisany na oko z pamięci, bo licznik dał dupy i się zepsuł :/ Chyba jazda w 40-stopniowym upale mu zaszkodziła ;) Ale tak to jest jak się oszczędza i kupuje najtaniej...
Krótko, ale treściwie, wyjechałam w celu skatowania się. Jeszcze jeden dzień przerwy spowodowanej deszczem i pracą i bym chyba wybuchła ;) Średni puls 161. A jutro ma znowu padać... ;( Więc jeśli nie będę siedzieć w krzakach i zrywać porzeczek, to i tak nie pojeżdżę ;(
Te niedokręcone kilometry niech podkreślają moja dzisiejszą kapitulację... Ale od początku: Wolica - Hrubieszów - Dziekanów - Matcze - Starosiele - Dubienka - Zalew Husynne - Dubienka - Starosiele Jako, że zostałam brutalnie obudzona o 6.45 przez małą bratanicę, postanowiłam pojechać na zwiad do Husynnego, gdzie wczoraj ojciec z kumplami pojechali "na ryby". Jechało się całkiem miło Transgraniczną Trasą Turystyczną, o 9.00 - 10.00 upał jeszcze tak bardzo nie przeszkadzał. Na miejscu się schłodziłam w zalewie ;) W sumie w początkowym zamiarze nie miałam wracania do domu na rowerze, tylko zapakowanie się do samochodu. Ale, że ja się opalać nie lubię i zaczęło mi się nudzić, to powiedziałam chłopakom "adijos" i pojechałam. I tu się zaczęło wesoło. Po jakichś 5 km zaczęła mnie boleć głowa, sprawdziłam temperaturę: 38,2*C. Ekstra... A ja mam tylko 1,5l wygazowanej wody pseudomineralnej :| Ponadto wmordewind i tętno nie schodzące poniżej 160. Se myślę: "no way... no fucking way... udar cieplny mi nie miły". Dojechałam do Starosiela i zaczekałam na transport. A nóżki by pokręciły jeszcze... No :)
Ciepło... Odkrywania świata ciąg dalszy: Wolica - Czerniczyn - Masłomęcz - Modryniec - Modryń - Mircze i powrót + pętelka Hrubieszów - Brodzica - Wolica Jak dobrze, że morderczy wmordewind miałam w stronę "tam", bo chyba bym nie wróciła ;) (na minimalnym podjeździe, przy prędkości 16- 17 km/h puls dochodził do 170 :|)W połowie trasy do Mircza sprawdziłam temperaturę powietrza: 32,9*C :D W Mirczu, w cieniu: 31,5*C :D Ehhh... prawie się zagotowałam ;] Po drodze jedno przymusowe tankowanie glukozy... Kurde, coś ostatnio za często mi się zdarza :/
Pomykam dla przyjemności po okolicy, a mój rower to Kross Raven Meadow - oponki na większy teren się nie nadają, ale dają radę na naszym polskim asfalcie, który czasem trudno zaliczyć do kategorii "szosa" ;)