Myślałam, że wszystkie rajdy "Hrubieszowa na rowerach" są lajtowe... Dzisiejszy jednak do takich nie należał... Głównie dlatego, że byłam jedyną dziewczyną, więc nie było komu wymiękać ;) Raz tylko pod nosem puściłam "wiązankę" w kierunku "tych tam na początku" (w tym miejscu podziękowania dla pana, który cierpliwie jechał za mną podczas gdy ja pożerałam rozpaczliwie dextro energy). Hehe... Panowie narzucili tempo niewąskie, 2/3 trasy było z wmordewindem, gdyby nie to, że powrót był z wiatrem, to chyba bym gdzieś w przydrożnym rowie poległa ;) A propos przewidywania: nie wiem dlaczego i z jakiej racji, ale wzięłam ze sobą tylko 3 małe kanapki :/ No, ale dzięki temu odkryłam, że na Powerad'zie się dobrze jedzie ;) A trasa... trasa była taka: 52 rajd HnR tylko trochę inna ;)
Jestem szczęśliwą posiadaczką aparatu :D Podczas jazdy zdjęć nie robiłam, bo się skupiałam na utrzymaniu tempa :/
To najważniejszy kawałek mojej kobyłki ;) Szanowna ekipa: Coś mu się pomyliło? Zamość Też Zamość ;) Przepraszam, czy ta toaleta jest płatna? Hmmm... A to ja (nawet jeszcze stoję ;)) na tle... ekhm... porzeczek :P
Dziś pojechałam na 50 rajd HnR. Miało być krótko (32 km) ale jakoś więcej wyszło ;) Nie zmierzyłam czasu jazdy, ale średnia to była podejrzewam około 16-17 km/h - masakra :D No ale miło jest czasem pogadać z jakimś innym szalonym bikerem, a nie tłuc się ciągle samej :) A że był to rajd jubileuszowy, to na mecie były kiełbaski z ogniska, tort i szampan, hahaha... A także konkurs z nagrodami (starzy, a jak dzieci :D)Normalnie aż musiałam wziąć w nim udział ;] Wylosowałam pytanie z mojej dziedziny (ha!, jakże bym mogła nie wiedzieć ;]): brokuł to: a) owad, b) warzywo? ;] Wygrałam półtorametrową plastkikową maczugę <rotfl> Jak później powiedziałam, że zrzekam się nagrody, bo nie mam jak jej do domu zabrać, to dostałam w zamian preparat do konserwacji BRUNOX :D Do domu wracałam okrężną drogą 12 km i już własnym tempem, w celu częściowego zużytkowania potężnej porcji tortu (a był mniammm... nieziemski ;)) Prawie mi się udało dodać zdjęcie :D
Wyjechałam przed południem, bo pogoda iście burzowa, a ja nie mam ochoty na jazdę z piorunami po południu ;) Trasa wymyślona w drodze, trochę pobłądzona: Wolica - Brodzica - Gozdów - Terebiniec - Terebiń - Alojzów - Brodzica (nie ta co na początku, inna... to dziwne, że w odległości 3 km są dwie miejscowości o tej samej nazwie :D) - Metelin - Łotoszyny - Hrubieszów (Carrefour) - Wolica. Walka z wiatrem... ale i tak dobrze mi się jechało. Jak widać kondycja z rana jest lepsza - średni puls 137 i ani razu nie wskoczyłam w strefę beztlenową :) Wyjechałam też sprawdzić czy biodro boli mnie bardziej niż wczoraj, kiedy to chyba rozgrzewki zabrakło czy cuś... bo już dawno mnie nie bolało, a tu wczoraj zonk :/ No ale podczas jazdy jest nie najgorzej... gorzej podczas chodzenia :/ Ehhh... starość nie radość ;) Wyjeżdżając z Hrubieszowa spotkałam starszego bikera z HnR i przejechałam z nim całe dwa kilometry, najpierw siedząc mu na kole, później się przywitałam, ponarzekaliśmy na wiatr i skręciłam w swoją stronę. Jak tylko odstawiłam rower do garażu zaczął kropić deszcz :D
Wzdłuż Bugu w dziurawej koszulce :D Żyję i mam się całkiem dobrze ;) W kość nieźle dało ostatnie 25 km - deszcz i silny wmordewind. Wodę z butów w domu wylewałam :D Trasa: Hrubieszów - Strzyżów - Zosin - Horodło - Matcze - Dubienka - Siedliszcze - jakieś wioski, których nazw nie pamiętam - Raciborowice - Teratyn - Mojsławice - Hrubieszów - Wolica A był to 41 rajd HnR. Ostatni odcinek trasy zmodyfikowany z racji deszczu.
Pomykam dla przyjemności po okolicy, a mój rower to Kross Raven Meadow - oponki na większy teren się nie nadają, ale dają radę na naszym polskim asfalcie, który czasem trudno zaliczyć do kategorii "szosa" ;)